Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 9530
Zalogowanych: 23
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Z głębin nałogu na wyżyny duchowego sukcesu

Niedziela, 12 lutego 2012, 8:16
Aktualizacja: 17:00
Autor: RED
JELENIA GÓRA: Z głębin nałogu na wyżyny duchowego sukcesu
Fot. Jelonka.com
Doświadczony życiem aktor z bogactwem warsztatu z powodzeniem wcieli się w każdą rolę. Na scenie może być równie dobrze łaskawym królem, jak i stoczonym przez zło satrapą. Ale czy człowiek, który w rzeczywistości sięgnął dna, może podnieść się osiągając sukces na scenie zawodowym aktorem nie będąc?

Po obejrzeniu jednoaktówki pióra Sławomira Mrożka „Na pełnym morzu” w wykonaniu amatorskiego Teatru Karawana z Jeleniej Góry w reżyserii Tadeusza Rybickiego, odpowiedź na powyższe pytanie jawi się oczywistą.Teatr to jednak nietypowy, bo nie taki, gdzie gwiazdy stroją fochy, ale taki, w którym zwykli ludzie zniewoleni nałogiem alkoholowym, podnoszą się po upadku poprzez realizacje sceniczne. I jeszcze za to dostają zasłużone brawa.

Teatr jest w tym przypadku terapią niezwykłą. Wielokrotnie bowiem słyszeliśmy o ludziach, także tych zawodowo związanych ze sceną, próbujących zrzucić kajdany alkoholizmu anonimowo. Na co dzień w masce znanych, cenionych i docenianych, szczęśliwych i zamożnych, w środku wyniszczani chorobą zniewalającą i organizm, i duszę, boją się pokazać samych siebie. Zakładają kolejną maskę anonimowości, i w tej postaci AA usiłują zerwać z wódką.

Tę metodę łamie Teatr Karawana, w którym powaleni w bitwie przez wódkę, z imienia i nazwiska pokazują, jak można wygrać z alkoholem wojnę. Nie boją się krytyki swoich słabości, nie czują wstydu przed ujawnieniem twarzy. Owszem: wcielają się w postaci sceniczne, ale wciąż pozostają sobą: alkoholikami wyzwolonymi z jarzma wódczanego zniewolenia.

Jednoaktówka Sławomira Mrożka „Na pełnym morzu” metaforycznie wpisuje się w ich los. Oto bowiem rozbitkowie, w tym konkretnym przypadku – ludzie rozbici życiem, którzy wypadli z łodzi normalności – trafiają na tratwie na pełne morze, gdzie granice świadomości wyznacza tylko horyzont. Horyzont beznadziei, bo nie rysuje się na nim żaden ląd, żadna – choćby bezludna - wyspa.

Sytuacja ekstremum życiowego, w którym znaleźli się bohaterowie dramatu Mrożka, koresponduje niemal w pełni z dramatem tych, którzy podjęli się realizacji sztuki. Znajdują się na tratwie, bez środków do życia, z własnymi (nie zawsze słodkimi) wspomnieniami. Przyszłość? Niepewna, nieokreślona, nieznana. Zupełnie jak w przypadku człowieka, który zniewolony nałogiem, bez sięgnięcia po używkę, nie widzi jutra.

Głodni rozbitkowie na pełnym morzu wyjście w zaspokojeniu podstawowej potrzeby widzą w kanibalizmie. Postanawiają pożreć jednego z siebie. Tylko kogo? Trzeba wybrać. Nie na zasadzie prostego losowania, ale na podstawie swoistej „antykampanii” wyborczej, w której każdy siebie zohydza w najbardziej wymyślne sposoby, aby uniknąć stania się daniem obiadowym dla swoich towarzyszy.

Tekst Mrożka często bywa odczytywany jako aluzja do ułomności systemu demokratycznego. Tu jednak – w kontekście prezentacji Teatru Karawana – ma zupełnie inną głębię. Trawieni głodem alkoholowym zniewoleni ludzie są gotowi nawet na największe barbarzyństwo, aby tylko ten głód zaspokoić. Choćby pożreć w tym atawistycznym apetycie bliźniego swego. I to na pełnym morzu! Gdzie znikąd pomocy, znikąd wsparcia, znikąd choćby cienia nadziei. W pędzie ku unicestwieniu nie pomaga nawet znaleziona puszka cielęciny z groszkiem, bo – pobudzony apetyt człowieka w pętach – w praktyce nie zna zaspokojenia.

Skąd więc ratunek? Otóż paradoksalnie – są nim właśnie scena i tekst Mrożka, pod skorupą którego kryje się zbawcze przesłanie, że sceniczne deski są także deską tratwy, na której dryfowali przez życie rozbitkowie zniewoleni trunkami. Szczęśliwie dotarli do portu, gdzie „kapitan” Tadeusz Rybicki wyprowadził ich na szlaki uwolnienia.

A teatr? Jak pokazuje wiele przykładów z życia, scena dla jej bohaterów może źródłem niepokojów, frustracji, porażek, które wielu aktorów wciągają w alkoholowe miraże, gdzie zawsze słychać oklaski. Ale może być też odwrotnie. Jak w Karawanie. To ludzie, którzy w szarzyźnie życia sięgnęli po ten zdradliwy „bajkowy element rzeczywistości”, w teatrze odnajdują to, co ułatwia im walkę ze zniewoleniem.

W sztuce grają: Janusz Belczyk, Marek Cwen, Lesław Zamaro, Mateusz Gąsiorowski oraz Dariusz Jezierski. Teatr Karawana działa przy Miejskim Domu Kultury „Muflon” w Jeleniej Górze Sobieszowie. Jego reżyserem i duchem twórczo-opiekuńczym jest Tadeusz Rybicki, aktor, edukator, na co dzień związany z Teatrem Cinema w Michałowicach. Karawana prezentacją jednoaktówki Mrożka wygrała ubiegłoroczne III Ogólnopolskie Prezentacje Teatrów Amatorskich „OPTA 2011”.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (10)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
433
Tak
22%
Nie
40%
Czasami
26%
Nie chodzę
12%
 
Głos ulicy
Dlaczego biegają?
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Przebudowy i remonty
 
Aktualności
Życzenia dla mieszkańców Piechowic
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group