Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 9425
Zalogowanych: 16
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Karpacz: Wino to misterium – Robert Makłowicz w Konradówce

Czwartek, 24 listopada 2016, 8:41
Aktualizacja: Sobota, 26 listopada 2016, 9:22
Autor: Robert Czepielewski
Karpacz: Wino  to misterium – Robert Makłowicz w Konradówce
Fot. Robert Czepielewski
Prawdziwą ucztę kulinarną zorganizował Hotel Konradówka w Karpaczu podczas kolacji degustacyjnej z Robertem Makłowiczem. Ten znany w całej Polsce znawca kuchni i win z elokwencją i dowcipem wprowadził wszystkich w arkana winiarstwa oraz opowiadał zebranym jak łączyć wina do dań, w jakiej temperaturze pić odpowiedni gatunek tego wina, czy też jak należy trzymać kieliszek, żeby wino nie straciło swoich walorów smakowych.

Jak powiedział Robert Makłowicz, sposób trzymania kieliszka jest wymogiem koniecznym, żeby smakowało wino. O ile Robert Makłowicz odpowiadał za dobór win z Portfolio swojej firmy, to dania zostały przygotowane przez kucharzy Hotelu Konradówka. Były paszteciki z zająca w sosie grzybowym, zupa z dyni, do tego wyborna gęsina, podana z klopsikami karlowarskimi i wiele innych przysmaków. Warto dodać, że wszyscy delektowali się winami pijąc je z kieliszków produkowanych w Hucie Julia.

- Impreza zatytułowana „Smaki Jesieni” zainaugurowała w „Konradówce” cykl spotkań z Robertem Makłowiczem, podczas których będzie zabierał uczestników kolacji w podróż po świecie win. Najbliższe spotkanie, odbędzie się już w styczniu pod hasłem „Smaki Zimy” - powiedziała Anna Ługowska, z działu marketingu Hotelu Konradówka.

Przed prezentacją poprosiliśmy Roberta Makłowicza o krótki wywiad dla Czytelników Jelonki.com.

Jelonka: Od kilkunastu lat prowadzi pan programy kulinarne sprawiając wrażenie u oglądających , że jest pan zawodowym kucharzem, a tak nie jest. Kim z wykształcenia i zawodu jest Robert Makłowicz?

R. M – Z zawodu jestem dziennikarzem i to dzięki temu zawodowi rozpoczęła się moja przygoda z kulinariami. W dawnych czasach co tydzień przynosiłem do redakcji krakowskiego dodatku do Gazety Wyborczej jakąś historyjkę z dziejów Austro-Węgier i do tego jakiś konkretny przepis. To był cykl, który złożył się w dużej części na moją pierwszą książkę Juwenilia. Później, w tej samej gazecie, zostałem recenzentem kulinarnym, chodząc po knajpach i je opisując. Następnie ktoś mnie postawił przed kamerą i tak zaczęła się moja przygoda z telewizją. Natomiast wracając do pytania, to z wykształcenia jestem historykiem, studiowałem także prawo, ale za krótko, żebym mógł powiedzieć, że jestem prawnikiem.

Jelonka: Czy dlatego, że jest pan historykiem postanowił pan w swoich programach przemycać wątki historyczne miejsc, w których nagrywane były pana programy?

R. M – Zależy jak się na to spojrzy. Dla niektórych przemycam fakty historyczne, a niektórzy interpretują to w ten sposób, że przemycam gotowanie, przy całej narracji historycznej. Niestety, jedzenie w czasach PRL-u było sprowadzone niemal do roli darwinowskiej. Zdobywało się pokarm jak u zwierząt, żeby przeżyć. Zapomnieliśmy o tym, że jedzenie jest arcyważnym elementem kultury. Dlatego staram się opisywać świat poprzez pryzmat właśnie kultury jedzenia.

Jelonka: W naszym regionie jeleniogórskim bywał pan wielokrotnie. Czy spotkał się pan z daniem regionalnym lub przepisem na nie?

R.M – Z produktem tak, natomiast z daniem nie. Kuchnia lokalna to jest tradycja, a tradycja to jest wiele pokoleń, które w jednym miejscu się narodziły i żyły. Tutaj na skutek historii mamy kompletnie nowych ludzi. Autochtonów stąd wysiedlono, albo też uciekli, a przyjechali ludzie, których również wysiedlono i myślę, że dopiero teraz może narodzić się coś takiego jak kuchnia regionalna.

Jelonka: Jak bardzo kulinaria przenikają się z historią ?

R. M – Najprostszym przykładem przenikania się kulinariów jest tradycja religijna, czyli rytuał picia wina. Inny przykład to wydarzenia polityczne i religijne wpływające na kuchnię. Weźmy np. teren dzisiejszej Holandii i Belgii. To były kiedyś Niderlandy hiszpańskie rządzone przez hiszpańskiego króla, który był katolikiem i stanowiły jeden naród. Przeciwko temu zbuntowali się dzisiejsi Holendrzy, którzy przeszli na protestantyzm. Protestantyzm to bardzo oszczędna religia, wręcz purytańska co też odbiło się na ich kuchni. Tu muszę dodać, że o ile kuchnia belgijska jest wyśmienita, wręcz porównywalna z kuchnią francuską, to w porównaniu z kuchnią holenderską jest wręcz rozpasaniem. Kuchnia holenderska praktycznie nie istnieje.

Jelonka: Od pewnego czasu pana działalność zawodowa skierowała się ku branży winiarskiej, dlaczego?

R. M – Po pierwsze - gotowanie nadal jest moim hobby, podróżowanie po świecie jest niezwykle przyjemne, ale jak sobie człowiek uświadomi, że robi to już 19 lat i pół roku spędza na rozjazdach to nawet najwspanialsze rzeczy, które się robi bywają męczące. Po drugie - znudziło mi się przywożenie wina na własny użytek, a wina które chciałbym pić w Polsce nie jest łatwo kupić, więc postanowiłem je sprowadzać. W naszym kraju, w większości restauracji, do których się udajemy, w menu znajdziemy wina z Chile, Argentyny, Nowej Zelandii, a nie ma win od naszych najbliższych sąsiadów. Przecież nie codziennie jemy tajskie jedzenie czy argentyńską wołowinę, więc i wina powinniśmy pić z naszej bliskiej zagranicy.

Jelonka: Czy Polska ma szanse zaistnieć na rynku winiarskim?

R. M – Prawda jest taka, że klimat się zmienia i kraje, które kiedyś były uważane za zbyt zimne do uprawy winorośli, dzisiaj stają się poważnymi graczami - vide Polska i chociaż areał winnic w naszym kraju jest wręcz nędzny w porównaniu z naszymi sąsiadami, to ich jakość w ostatnich trzech latach lat podskoczyła niebywale.

Jelonka: Jaką radę ma pan dla ludzi, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę ze smakiem win ?

R. M – Przede wszystkim żyjecie w miejscu, gdzie Czechy macie o rzut beretem, troszeczkę dalej są Morawy, w których produkuje się 97 proc. win w Republice Czeskiej. Wystarczy swoją przygodę rozpocząć nie tylko od kupienia butelki tego trunku, ale także pojechać do małych winiarni, zobaczyć jak powstaje wino, przekonać się, że wino produkowane przez „małych winiarzy” to zawsze jest jakaś filozofia, to jest zawsze wyraz pasji i osobowości tego, kto to wino tworzy

Jelonka: Ostatnie pytanie, czyli odwieczny problem doboru szkła podczas picia wina. Czy rzeczywiście dobór odpowiedniego kieliszka ma takie znaczenie?

R. M – Kolosalne. Mało tego, bardzo ważne jest z jakiego szkła produkowane są kieliszki. Wystarczy wlać wino do różnych kieliszków i poczuć różnice w smaku. Pamiętajmy też, że nie zawsze potwornie drogie wino będzie smakowało z równie drogiego kieliszka. Dzisiaj podczas prezentacji będziemy pili wina podstawowe, bo też z takimi najczęściej się będziemy spotykać. Naprawdę nie jest sztuką zaimponowanie kupnem drogiego wina.

Jelonka: Dziękuję za rozmowę

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (3)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
385
Tak
22%
Nie
40%
Czasami
26%
Nie chodzę
12%
 
Głos ulicy
Dlaczego biegają?
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Mroczne opowieści nadchodzą
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
 
Piłka nożna
Jedziemy na Euro, ale w grupie czekają potęgi! [PLAN]
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group