Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 11267
Zalogowanych: 19
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: Szekspirowska tragikomedia o zazdrości, przebaczeniu i pokucie

Niedziela, 27 września 2015, 8:16
Aktualizacja: Poniedziałek, 28 września 2015, 8:03
Autor: Manu
Jelenia Góra: Szekspirowska tragikomedia o zazdrości, przebaczeniu i pokucie
Fot. Archiwum Teatru
Premiera przedstawienia “Zimowa opowieść” wg dramatu Williama Shakespeare'a otworzyła w ubiegłą sobotę (26.09) na Dużej Scenie Teatru im. Cypriana Kamila Norwida tegoroczne jubileuszowe XLV Jeleniogórskie Spotkania Teatralne. Reżyserami najnowszej propozycji jeleniogórskiego teatru są: Aleksandra Popławska i Marek Kalita.

Dramaty Szekspira nie należą do najłatwiejszych w interpretacji, więc porywają się na nie reżyserzy już doświadczeni, a poza tym Szekspir obecny jest na scenach od kilkuset lat, nie jest więc łatwo wnieść coś nowego do jego interpretowania. Ostatnio w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze wielki dramaturg elżbietański zagościł dziewięć lat temu – Krzysztof Rekowski wystawił tu “Romeo i Julię”. Teraz Aleksandra Popławska i Marek Kalita postanowili sięgnąć do innego dzieła szekspirowskiego - “Zimowej opowieści”.

Oto jedna z ostatnich sztuk szekspirowskich (w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka), napisana ok. 1610 r., a więc na kilka lat przed śmiercią wielkiego dramaturga. Choć kwalifikowana jako komedia, bywa nazywana “drugą wersją Otella”. Pełna goryczy, rzadko trafia na polską scenę, a to ze względu na nietypową, skomplikowaną, dziwną konstrukcję. Jej pierwsza cześć to dramat obłąkanej zazdrości, druga - niby radosne i szczęśliwe rozwiązanie konfliktu. Między pierwszą a drugą częścią dramatu upływa szesnaście lat - jak powiada poeta, “przepaść czasu”.

Opowieść o miłości, zazdrości, okrucieństwie, ale także o rozpadzie rodziny, czyli tym wszystkim, co tak naprawdę bywa fascynujące w losach ludzkich bez względu na czas powstania, rozgrywa się w dwóch krainach - Sycylii i Bohemii, połączonych początkowo przyjaźnią ich władców, później miłością ich potomków. Szekspir pozostaje tu Szekspirem, zmieniają się natomiast realia czasowe.

Akcja dzieje się współcześnie w luksusowym apartamencie. Za oknami sypie śnieg. Sceną rządzi niepodzielnie przywódca Sycylii Leontes (tę rolę kreuje Robert Mania), zmagający się z bezpodstawną zazdrością, którą sam w sobie podsyca. Nie odstępuje go na krok ochroniarz Don (Andrzej Kępiński). Leontes podejrzewa swoją ciężarną żonę Hermionę (Anna Ludwicka-Mania) o romans z przyjacielem z dzieciństwa, przywódcą Czech Poliksenesem (Robert Dudzik). Rozpaczliwie chwyta się iluzji, osuwa się w obłęd, nie wierzy nawet orzeczeniu delfickiej wyroczni. Jego syn Mamiliusz (Szymon Mazurek/Jakub Iglewski) początkowo ma zapewnioną bezpieczną zabawę dzięki swojemu opiekunowi Autolikusowi (Piotr Konieczyński), a potem bawi się pistoletem. Strzela z niego do doradcy Leontesa – Camillo (Jacek Paruszyński). W tym samym czasie na czole Hermiony pojawia się krwawiąca rana. To zapowiedź tego, co za chwilę się stanie. Bezzasadna i nieopanowana zazdrość Leontesa doprowadzi do tragedii - śmierci ukochanego syna, cierpienia niewinnej żony Hermiony i śmierci starego szlachcica Antygonusa (Jacek Grondowy), który porzuci królewską córeczkę gdzieś na pustyniach.

Z jednej strony ukazany jest ułożony, ale zakłamany i oparty na nienawiści dwór, z drugiej - prymitywne, ale autentyczne życie prowincji. Miłosny wątek przeplatają sceny plebejskie, pełne rubasznego humoru. Święto Pasterzy to zabawa zakrapiana alkoholem w rytmie disco polo. Cudownie uratowana od śmierci córka królewska Perdita (Marta Kędziora), obecnie pasterka, tańczy z księciem Floryzelem (Grzegorz Margas), synem Poliksenesa. Wodzirejem jest tu oszust Autolikus, a wieśniaczki – Madzia (Agata Grobel) i Dorcia (Agata Moczulska) wraz z córką Vicą (Wiktoria Gal) oraz żona pasterza Halina (Iwona Lach) plotą bzdury i rapują.

Zespół artystyczny Teatru im. Norwida po raz kolejny wypada bardzo dobrze. Aktorzy są przekonujący we wszystkich wcieleniach. Wśród szeregu barwnych postaci, najciekawszą tworzy nieoczekiwanie Elżbieta Kosecka w popisowej roli dzielnej Pauliny, jedynej osoby, która śmiała przeciwstawiać się szaleństwu władcy, jest ostoją autentyczności w świecie cynizmu i kłamstwa. Przywódcę Sycylii Leontesa, który doprowadził rodzinę do katastrofy, wykreował Robert Mania - jedno z największych (pozytywnych) zaskoczeń spektaklu - radzi sobie z nieprawdopodobną materią słowa w sposób mistrzowski, trafił we właściwą strunę histerii, która jest główną cechą tego opętanego zazdrością człowieka. W pamięć zapadają także: Kazimierz Krzaczkowski jako Stary Pasterz i Karol Kadłubiec jako Młody Pasterz oraz wystylizowany na tytułowego bohatera filmu “Wszystkie odloty Cheyenne'a” Piotr Konieczyński - jego jarmarczny rzezimieszek Autolikus psoci i figluje, jest fałszywy i zdeprawowany, lecz niepozbawiony autoironii. Kłamie na lewo i prawo, wszędzie sieje spustoszenie. I chociaż śmieszy do łez, to zły człowiek, którego nie chcielibyście poznać.

Teatr, jeśli ma być żywy, musi korespondować ze współczesną wrażliwością i musi korzystać ze współczesnych środków wyrazu. Jeleniogórski spektakl pochłania i uwodzi, także za sprawą muzyki Tomasza Mreńcy (podsycającej atmosferę niepewności, strachu), oraz zachwyca dowcipną i precyzyjną choreografią braci Piotra i Pawła Kamińskich. Współczesny charakter konfliktu podkreśla realistyczna scenografia i kostiumy (lekko stylizowane, choć w gruncie rzeczy współczesne) projektu Pauli Grocholskiej.

Interesująco pomyślana i ładnie poprowadzona “Zimowa opowieść” w interpretacji Aleksandry Popławskiej i Marka Kality olśniewa. Udała się rzecz w przypadku inscenizowania tej sztuki trudna - sprawnie połączono wielowątkowość, schematy fabularne, wreszcie akcję, bez uszczerbku dla jasności fabuły. To nie jest tylko fantastyczna baśń z tańcami, scenami pasterskimi i śpiewami na scenie Teatru im. Norwida. To tragikomedia o zazdrości, przebaczeniu i pokucie. Pod grubym płaszczem baśni i humoru Szekspir ukrył jednak perfidny i do bólu zepsuty świat. Obnażono tu mechanizmy choroby, jaką jest zazdrość. Człowiek targany obsesjami staje się najokrutniejszym zwierzęciem i bez wahania potrafi skazać na śmierć. Podważa wreszcie, a nawet drwi z fundamentalnych definicji: lojalności, uczciwości, miłości.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (2)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
515
Tak
23%
Nie
42%
Czasami
24%
Nie chodzę
10%
 
Głos ulicy
Nie chodzę do fryzjera, bo fryzjer przyjeżdża do mnie
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Przebudowy i remonty
 
Polityka
Autobusy za darmo?
 
Kilometry
Pociągiem do Karpacza już w czerwcu
 
Aktualności
Życzenia dla mieszkańców Piechowic
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group