Dwieście pięćdziesiąt złotych za przejście na czerwonym świetle, pięćdziesiąt złotych za przejście nie po pasach. Takich kar mogą spodziewać się ci, którzy w naturze mają chodzenie „własnymi drogami”.
Jednym z takich miejsc, gdzie mieszkańcy nagminnie łamią przepisy to ruchliwa ulica koło Zespołu Szkół Mechanicznych, na przeciwko dworca PKS.
– Nie raz widziałam, jak ktoś się spieszył na autobus i zamiast przejść podziemnym przejściem przebiegał przez jezdnię – mówi jeden z kierowców. – Często nawet nie patrzą, czy coś jedzie czy nie. Biegną, bo się śpieszą. Bezmyślnie, na oślep – dodaje.
Ostatnio coraz częściej łamane są przepisy. Nagminnie wykroczenia dokonuje młodzież.
– Jak chce się zdążyć na autobus, to się biegnie – mówi Dariusz, uczeń pobliskiej szkoły. Rzadko zdarza się, że kierowcy MZK czekają na spóźnialskich. Jakby tu pasów zrobić nie mogli - dodaje.
Straż miejska stara się patrolować całą Jelenią Górę.
– Jeździmy i przystajemy w najbardziej zagrożonych miejscach – mówi fnkcjonariusz o numerze służbowym 43.
– Mieszkańcy przechodzą przez ulicę w różnych miejscach – potwierdza rzecznik SM, mł. insp. Grzegorz Rybarczyk.
– Czasami pasy są kilka kroków dalej, ale wygodniej jest przejść w miejscu niedozwolonym. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że tym niewinnym przejściem obok pasów, na skos, czy jak też się zdarza przez krzyżówkę stwarzają zagrożenie dla siebie i kierowców. Dlatego będziemy karać dla dobra samych łamiących przepisy.
– Nic nie boli tak, jak uderzenie po kieszeni – mówi kierowca radio taxi. Dużo jeżdżę i widzę co się dzieje na tych drogach. Biegają, jak po chodniku, zdziwieni, że samochody jadą. Mandat to dobra nauczka. Lepiej żeby zapłacili i zastanowili się nad tym, czy nie warto poświęcić kilka minut dłużej na dojście, zamiast na siłę w tym pośpiechu ryzykować życiem.