Szczęśliwie to tylko scenariusz manewrów, które zorganizowano we wtorek we wspomnianej placówce. Ogień wybuchł w kuchni na poddaszu. Zadymieniu uległy pomieszczania i winda. Odcięci od zejścia zostali pracownicy, kucharki i kilku uczniów szkoły. Resztę szybko i sprawnie ewakuowano.
Mniej sprawnie przebiegła akcja ratunkowa. I to nie z winy strażaków, którzy na miejscu „pożaru” byli kilka minut po jego zgłoszeniu. – Budynek nie jest przystosowany do funkcji, którą pełni – usłyszeliśmy od mundurowych na miejscu. Powinien być przed wszystkim parterowy, a mieści się w poniemieckiej willi pełnej zakamarków z trudno dostępnym strychem.
Gdyby pożar wybuchł naprawdę, finał akcji nie byłby w pełni zadowalający...
Podczas akcji ratunkowej odpadła krata z okna jednego z pomieszczeń. Akurat w tym przypadku to dobrze, bo nie tamowała wyjścia. Ale świadczy to o kiepskim stanie technicznym budynku. Na razie nie ma możliwości ulokowania placówki gdzie indziej. A z usług szkoły korzystają dzieci specjalnej troski w różnym wieku: od przedszkola do gimnazjum.
Ćwiczenia były także okazją to uodpornienia dzieci na stresową sytuację, jaka wiąże się z zagrożeniem pożarowym. – Podopieczni, którzy cierpią na autyzm, przeszli specjalne szkolenie, aby nie bać się jazdy wysięgnikiem strażackim – powiedziała nam Małgorzata Łasek-Dowiat, szefowa placówki z ulicy Grottgera.