Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 8212
Zalogowanych: 8
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Oszukana na 400 tys. zł. Bo się „zakochała”

Czwartek, 9 grudnia 2010, 7:58
Aktualizacja: Piątek, 10 grudnia 2010, 7:51
Autor: Angela
JELENIA GÓRA: Oszukana na  400 tys. zł. Bo się „zakochała”
Fot. DTP
W jeleniogórskim sądzie zapadł wyrok w sprawie Małgorzaty W., która przez cztery lata – z pomocą Internetu i sms–ów – zapewniała poszkodowaną mieszkankę Bolesławca, że jest mężczyzną i wyłudzała od niej po około 10 tys. zł miesięcznie. Oszustka za kratami wiezienia może spędzić teraz dwadzieścia sześć miesięcy. Wyrok nie jest prawomocny.

Sprawa Małgorzaty W. z Raciborowa koło Krotoszyna, która przez cztery lata podając się za mężczyznę, wyłudziła od mieszkanki powiatu bolesławieckiego ponad 400 tys. zł, jest modelowym przykładem na to, jak łatwo stracić zdrowy rozsądek dla wirtualnej miłości poznanej w internecie. Pokrzywdzona nigdy nie spotkała się z internetowym „wybrankiem”, a mimo tego brała dla niego kredyty w banku. Kiedy okazało się, że pod „Szymona” podszywa się oszustka, pozostało rozczarowanie i zadłużenie w kwocie niemal 600 tys. zł.

Wszystko zaczęło się od randkowego programu. Poszkodowana z wyższym wykształceniem, była w tym czasie w poważnym „dołku psychicznym” wywołanym rodzinną tragedią, śmiercią matki. Najprawdopodobniej na randkowych stronach szukała wsparcia.

W odpowiedzi otrzymała 10 propozycji. Wybrała „Szymona”, którym później okazała się dwudziestokilkuletnia Małgorzata W. z Raciborowa z powiatu krotoszyńskiego. Kobietę z wykształceniem zawodowym cukiernika (po OHP), ze skłonnościami do alkoholu, ale też do perfekcji opanowanymi technikami manipulacji emocjonalnej i wykorzystywania ludzi.

Małgorzata W. nigdy nie pracowała. Jak mówił podczas uzasadnienia wyroku sędzia Marek Buczek, „wykorzystywała w swoim bycie rodzinę i inne osoby”. Miała do tego zarówno skłonności, jak i predyspozycje. Kiedy „wirtualny Szymon” na dobre zawłaszczył sobie serce mieszkanki Bolesławca, zaczął czerpać od niej korzyści.

Od września 2005 roku do czerwca 2009 mamił swoją ofiarę problemami ze zdrowiem, drogą rehabilitacją, problemami finansowymi własnej firmy, oszustwami wspólników i wieloma innymi wymyślonymi życiowymi historyjkami. Podszywająca się pod wirtualną postać Szymona, Małgorzata W., za każdym razem prosiła mieszkankę Bolesławca o pożyczkę, która kazała wysyłać sobie na adres koleżanki.

Zapewniała, że jak tylko poradzi sobie z problemami, odda jej wszystkie pieniądze, co do grosza. Przesyłała kobiecie zdjęcia przystojnego bruneta i ciepłe słowa. Poszkodowana zawierzyła wirtualnej postaci do tego stopnia, że nie zastanawiał jej nawet fakt, dlaczego za każdym razem, kiedy miało dojść do ich spotkania, pojawiały się kolejne przeciwności losu, włącznie z wypadkiem samochodowym wybranka.

W tej sprawie kilkakrotnie próbowała interweniować rodzina pokrzywdzonej. Najpierw poszkodowana wydała bowiem swoje oszczędności, a następnie zaczęła zaciągać kredyty. Była jednak święcie przekonana o tym, że dobrze ulokowała swoje uczucia, i że już niebawem jej starania zaczną procentować. Nie chciała nikogo słuchać i z czasem zaczęła ukrywać kontakty z „Szymonem” i zaciągane dla niego kolejne kredyty.

Kiedy kobieta nie była już w stanie spłacać swoich długów, sięgała po kredyty konsolidacyjne, które pokrywały wcześniejsze zobowiązania. Rozsądek wrócił dopiero wtedy, kiedy nieustalona dotąd osoba, najprawdopodobniej brat oszustki, wprost powiedziała jej przez telefon, że Szymon jest postacią wymyśloną, pod która kryje się Małgorzata W. Wówczas kobieta sprawę zgłosiła na policję. Niedługo później sprawa trafiła do sądu.

Okazało się, że przekazy pocztowe wysyłanych pieniędzy zachowały się tylko z ostatnich 14 miesięcy, ponieważ pozostałe zostały przez pocztę zniszczone. Poza przekazami zachowały się również podpisy oskarżonej, która kwitowała odbiory. Podczas procesu składającego się z kilku rozpraw, oskarżona w sądzie stawiła się tylko jeden raz.

Wówczas złożyła krótkie wyjaśnienie mówiąc, że nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych jej czynów w całości. Potwierdziła natomiast, że rozmawiała z poszkodowaną przez telefon i wyjaśniła, że to pokrzywdzona chciała, by ona przedstawiała się przed jej rodzina jako mężczyzna. Małgorzata W. nie przybyła też na ogłoszenie wyroku. W sądzie pojawił się tylko jej obrońca z urzędu.

– Dowodami na to, że oskarżona popełniła zarzucany jej czyn i jest winna, są przede wszystkim spójne zeznania pokrzywdzonej, którym sąd dał wiarę oraz przekazy pocztowe adresowane na Małgorzatę W. Kolejnym bardzo ważnym dowodem jest opinia z badania podpisów na tych przekazach, które jednoznacznie potwierdziły, że osobą pobierającą pieniądze była właśnie Małgorzata W. Innym dowodem jest też rozmowa telefoniczna poszkodowanej z pewną osobą, która powiedziała jej wprost, że jest oszukiwana przez Małgorzatę W. Ważnym dowodem w sprawie są też wyjaśniania oskarżonej, z których wynika, że rozmawiała ona przez telefon z poszkodowaną - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Buczek.

Sędzia podkreślał też, że było to zaplanowane i wyrafinowane oszustwo. Zdaniem poszkodowanej, nie pożyczałby ona pieniędzy, gdyby wiedziała, że wszystkie przedstawiane jej przez telefon okoliczności są nieprawdziwe.
– Pokrzywdzona została wprowadzona w błąd, który został przez oskarżoną wykorzystany w celu przywłaszczenia znacznej sumy pieniędzy w kwocie 400 tys. zł – mówił sędzia Marek Buczek.

Obrońca Małgorzaty W. , adwokat Aleksandra Kowalska nie do końca zgodziła się z wyrokiem sądu. - Można było się spodziewać takiego wyroku, ale nie wszystkie argumenty, które przytoczył sąd pierwszej instancji można uznać za trafione. W szczególności chodzi o osobę, która poinformowała pokrzywdzoną, że za tego mężczyznę podszywa się kobieta, ponieważ do tej pory nie ustalono tej osoby. Nie wiadomo też czy ta osoba, z którą rozmawiała pokrzywdzona powiedziała prawdę. Nie znamy również treści rozmów telefonicznych pokrzywdzonej z oskarżoną, do których Małgorzata W. się przyznała. Mogły one dotyczyć sfery uczuć i emocji, a nie pożyczek. To czy złożymy apelację będzie zależało od mojej klientki, do której wyślę list. Uważam jednak, że jest to sprawa na tyle interesująca, że powinien się nią zająć sąd apelacyjny – mówiła mecenas Kowalska.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (61)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
486
Tak
24%
Nie
40%
Czasami
25%
Nie chodzę
11%
 
Głos ulicy
Nie chodzę do fryzjera, bo fryzjer przyjeżdża do mnie
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Przebudowy i remonty
 
Aktualności
Życzenia dla mieszkańców Piechowic
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group