Czwartek, 18 kwietnia
Imieniny: Alicji, Bogusławy
Czytających: 10866
Zalogowanych: 17
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Nie będzie „Dżumy w Hirschbergu”

Czwartek, 15 października 2009, 19:44
Aktualizacja: Piątek, 16 października 2009, 8:19
Autor: TEJO
JELENIA GÓRA: Nie będzie „Dżumy w Hirschbergu”
Fot. TEJO
– Uwieczniam w powieściach tylko te miasta, które kocham, a Jelenią Górę jedynie lubię – powiedział dziś autor mrocznych powieści kryminalnych Marek Krajewski. Twórca serii o detektywie Eberhardzie Mocku i dawnym Wrocławiu zwierzał się w Książnicy Karkonoskiej licznym czytelnikom ze swoich „tajemnic”.

Pisanie było jego hobby, ale kiedy książki zaczęły zdobywać coraz szersze rynki i kręgi czytelników, stało się zawodem. Filolog klasyczny z wykształcenia, pedant aż do bólu, smakosz, zapalony brydżysta i – mimo fatalnej formy polskiej piłki nożnej – oddany kibic, to jedna z najważniejszych postaci polskiego panteonu autorów powieści kryminalnej.

Marek Krajewski nową powieść pisze co roku. Kilka osadził w przedwojennym Breslau, ale ostatnio odszedł od schematu. Wydana w kwietniu tego roku „Głowa Minotaura” dzieje się w dawnym Lwowie. – Pokochałem to miasto, kiedy udałem się tam na targi książki po tym, jak jedna z moich powieści została przetłumaczona na język ukraiński – powiedział pisarz. Wcześniej sympatię do Lwowa wzbudziły opowieści z rodzinnego kręgu.

Gdzie się będzie działa powieść następna? – Uprzedzam państwa pytania. Powiem jak polityk: nie zaprzeczam, ani nie potwierdzam – żartował M. Krajewski, który – ze zrozumiałych względów – nie chciał zdradzić szczegółów nowej pozycji, którą aktualnie recenzują jego czterej przyjaciele i żona. Wiadomo jedynie, że będzie krótsza niż pozostałe.

Kryminały Krajewskiego są przesączone mrokiem i makabrą. – Uwielbiam detal, stąd tak dokładne opisy – tłumaczył autor. – Ten, kto pisze kryminały, musi wiedzieć, jak wygląda trup. Mój znajomy patomorfolog „zaprosił” mnie kiedyś na sekcję zwłok. Stąd wiem, jaki kolor ma ludzki tłuszcz, jak wygląda śledziona i inne części organizmu – podkreślił pisarz. Dodał też, że nie każdy czytelnik musi w takim typie literatury gustować, sam jednak nie zamierza zmienić sposobu narracji. Jego powieści nie są w rodzaju „kryminałów kominkowych”, jak powieści Agaty Christie.

– W moich powieściach policjant jest jednocześnie śledczym, sędzią i katem. Sam tropi zbrodniarza, a na koniec go zabija – mówił Marek Krajewski. – W literaturze nazywa się coś takiego konsolacją, czyli pocieszeniem. To dobrze odbierane jest przez czytelnika, który ze świata zbrodni, pogrążonego w chaosie moralnym, przechodzi do zwycięstwa dobra nad złem – usłyszeliśmy.

Pisarz przyznał, że też popełnia błędy lub też świadomie umieszcza pewne wątki, choć wie, że nie są zgodne z prawdą. – Jakiś miłośnik kolejnictwa wytknął mi, że opisałem połączenie kolejowe, którego nie mogło być – uśmiechnął się Marek Krajewski. Dodał także, że jego bohater, Mock, gra w brydża, co w przedwojennym Wrocławiu raczej nie mogło się zdarzyć, bo Niemcy w brydża nie grali, za to uwielbiali skata. – Ale ta postać to częściowe odzwierciedlenie moich cech. Ja brydża uwielbiam – wyjaśnił. Zaznaczył też, że Eberhard Mock – podobnie jak jego twórca – jest pedantem i smakoszem, którego ulubiona potrawa to golonka z chrupiącą skórką. – Często pije też alkohol i chadza do domów publicznych, ale mam nadzieję, że nie są to moje cechy – zażartował autor.

Powiedział także, że pierwowzorem fizycznym E. Mocka jest jego ulubiony aktor Janusz Gajos. Z kolei Edward Popielski, bohater powieści „Głowa Minotaura” wygląda jak Telly Savalas, odtwórca roli porucznika Kojaka z popularnej niegdyś serii telewizyjnej. Mimo podjętych już pewnych zabiegów na razie powieści Krajewskiego nie będą zekranizowane.

Pisarz mówił też o emocjach, jakie towarzyszą Niemcom, którzy czytają jego książki. Oprócz wyrazów zachwytu,
są też i głosy ubolewania, że przedstawia dawnych mieszkańców tylko w świetle zbrodni. – Jestem przecież autorem kryminałów – broni się Krajewski. Z kolei są też i polscy czytelnicy, którzy pisarzowi zarzucają „regermanizację” Wrocławia. Te wytyki autor – i słusznie – uważa za absurdalne.

– Czy jest możliwe, aby – zachęcony przez samorząd – napisał pan książkę, której realia byłyby osadzone w Jeleniej Górze – zapytała pisarza Barbara Różycka-Jaskólska, szefowa Informacji Turystycznej. Dodała, że powieści Krajewskiego są szeroko wykorzystywane do promocji Wrocławia. – Uwieczniam w powieściach tylko te miasta, które kocham, a Jelenią Górę jedynie lubię – odpowiedział Marek Krajewski. Pokochał też – jak już wspomnieliśmy – Lwów oraz nadmorskie Darłowo, które kojarzy mu się z miasteczkiem z klimatem jak z horroru. – Może kiedyś pokocham Jelenią Górę? – dodał. Warto dodać, że o Hirschbergu autor nadmienił kilka zdań w powieści „Dżuma w Breslau”.

Po spotkaniu i uhonorowaniu laureatów quizu Książnicy Karkonoskiej dotyczącego twórczości M. Krajewskiego, autor podpisywał swoje książki z osobistą dedykacją dla każdego czytelnika. Debacie wsparcia finansowego udzieliło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (9)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Na kogo zagłosujesz w 2 turze wyborów w Jeleniej Górze?

Oddanych
głosów
467
Jerzy Łużniak
44%
Hubert Papaj
56%
 
Głos ulicy
Zagłosujemy na obecnego burmistrza
 
Miej świadomość
Czy warto dopłacać?
 
Rozmowy Jelonki
Dzieci wypoczywały w Brennej
 
Karkonosze
Wniosą dwie dziewczynki na Śnieżkę!
 
112
Najechał na autobus
 
112
Potrącenie dziecka
 
Polityka
Jelenia Góra: 2 tura Łużniak vs. Papaj
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group