W manewrach brało udział ok. 200 strażaków, energetyków i pracowników firmy farmaceutycznej z 42. ekip ratowniczych m.in. z Warszawy, Wrocławia, Bogatyni, Legnicy, Poznania, ze Szczecina, Jeleniej Góry oraz z Czech. Są to ćwiczenia dla grup z Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego.
- Uczestnicy mieli wyznaczone miejsca m.in. w Szklarskiej Porębie, Karpaczu, czy Jeleniej Górze, gdzie musieli wykonać zadania z zakresu udzielania pierwszej pomocy. Przy trasie biegowej w Sobieszowie zmierzyli się z urazami kończyn, powstałymi na skutek upadku, z wychłodzeniem oraz urazami głowy – mówił Tomasz Trusewicz, młodszy aspirant z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Jeleniej Górze, który na manewrach pełnił funkcję koordynatora.
- W kolejnych miejscach, m.in. przy kościółku Wang w Karpaczu, udzielali pomocy osobom z zatrzymaniem krążenia, a w jeleniogórskiej firmie Zorka, mogli przećwiczyć działania na terenie zakładu przemysłowego – dodał.
Z pierwszym zadaniem musieli zmierzyć się ratownicy z firmy farmaceutycznej US Farmacja z Wrocławia. – Nasza grupa działa kilka lat. Już trzeci raz jestem na manewrach w Jeleniej Górze, które są świetnie organizowane i można się tu wiele nauczyć – mówiła Nina Giczela.
- Zadanie nas zaskoczyło, bo napastnik zaczął grozić pistoletem naszej koleżance i „przestrzelił” jej kolano. Okazało się, że to nie było tylko zadanie ratownicze, w którym musieliśmy udzielić pomocy osobie z urazem miednicy, ale również zareagować na atak osoby z bronią, co nie było łatwe – stwierdziła Joanna Rogóż z Wrocławia.
Podczas manewrów instruktorem był również Wojciech Dziuba z Zakładu Karnego we Wrocławiu, który uświadamiał ratownikom, w jaki sposób powinni zachować się wobec człowieka, który posiada broń.
- Strażacy nie są przygotowani do takich działań, dlatego wprowadziliśmy do programu manewrów zadanie z bronią - wyjaśniał .
Uczestnicy różnie reagowali na niebezpieczną sytuację. - Obezwładniliśmy napastnika, który jednak postrzelił naszego kolegę. Musieliśmy opatrzyć mu ranę i zatamować krwotok, który zagrażał jego życiu. Cieszę się, że mogę poprzez praktykę doszkalać się - stwierdził Mariusz Bobel ze Straży Pożarnej w Legnicy.