Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 10002
Zalogowanych: 10
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Dolny Śląsk: Ksiądz nabiera na Australię

Środa, 12 kwietnia 2006, 0:00
Autor: Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
Podejrzany o wyłudzenia ksiądz wciąż wykorzystuje ludzką naiwność. Przeniósł się tylko z Osobowic do Leśnicy. Lech K. zapewnia, że nie sprzedaje ziół, nie leczy dotykiem i nie obiecuje nikomu wyjazdu za granicę. Tymczasem na policję zgłaszają się kolejni ludzie, którzy stracili powierzone mu pieniądze.

O Lechu K. zrobiło się głośno w lipcu ubiegłego roku. W wynajętym domu przy Lesie Osobowickim we Wrocławiu prowadził Instytut Jerozolimski Świętego Jana Umiłowanego Ucznia. Jako polskokatolicki ksiądz odprawiał tam msze, udzielał porad duchowych i sprzedawał lecznicze zioła. W osiedlowych gazetach oferował pomoc w załatwieniu wyjazdu do Australii.

– Dałem się na to nabrać – opowiada ze złością pan Piotr, wrocławianin. Woli zachować anonimowość, bo mówi, że nie ma się czym chwalić. – Chciałem ze znajomym trochę dorobić. Zapłaciłem za dwie osoby 2800 zł. Ale po kilku dniach stwierdziłem, że w tym może tkwić jakiś kant.

W umowie był zapis, że klient może się z niej wycofać i odzyskać pieniądze. Pan Piotr poszedł do Lecha K., który wówczas ogłaszał się jako ojciec Mateusz L., i zażądał zwrotu gotówki. Na próżno. Więc zgłosił sprawę policji.

Rzymskokatolicka kuria metropolitalna uznała, że działalność Lecha K. jest niebezpieczna i ostrzegła przed nim swoich wiernych.
– Chcę tylko pomagać, leczyć ziołami. Ale jak widzę, zioła mogą być katolickie lub nie. Pewnie to, co ja rozdaję chorym, to jakieś diabelskie ziele – szydził wówczas.
Lechem K. zainteresowała się też policja. Sąd aresztował go na dwa miesiące pod kilkoma zarzutami. Wśród nich było oszustwo w pośredniczeniu przy załatwianiu pracy, przywłaszczenie samochodu i groźby karalne.

Prokuratura jeszcze nie zamknęła śledztwa w jego sprawie. Lech K. nie trafił do aresztu, ale pozostaje pod policyjnym dozorem. Co tydzień musi się meldować w komisariacie na Psim Polu. Robi to, a później, w wynajętym w Leśnicy domu, znowu obiecuje wyjazdy do Australii.
– Wiemy o tym, bo zgłaszają się kolejni poszkodowani – przyznaje prokurator Elżbieta Orzeł. – Ale ciągle jeszcze brakuje nam dowodów, które przesądziłyby o jego winie.
Nieoficjalnie wiemy, że prokuratura czeka na dokumenty z ambasady Australii w Warszawie.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (1)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
465
Tak
23%
Nie
41%
Czasami
25%
Nie chodzę
11%
 
Głos ulicy
Nie chodzę do fryzjera, bo fryzjer przyjeżdża do mnie
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Przebudowy i remonty
 
Aktualności
Życzenia dla mieszkańców Piechowic
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group