Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 11173
Zalogowanych: 19
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: Kiedy Harry poznał Ellen, czyli się śmiejemy. Ale! Teatr w Jeleniej Górze

Wtorek, 5 marca 2013, 8:52
Aktualizacja: Środa, 6 marca 2013, 7:45
Autor: Elster
Jelenia Góra: Kiedy Harry poznał Ellen, czyli się śmiejemy. Ale! Teatr w Jeleniej Górze
Fot. KC
Wczoraj (4 marca) na scenie Teatru im. Norwida gościł impresaryjny Ale! Teatr z Warszawy ze spektaklem „Się kochamy”. Tekst napisanej w 1963 roku sztuki pióra Murray'a Schisgala w tłumaczeniu Adama Tarna wyreżyserował Dariusz Taraszkiewicz.

Gdy brakuje świeżych pomysłów, sięga się po niezawodną farsę. Do tego kilka znanych nazwisk i przepis na sukces gotowy. Tylko, czy aby na pewno każda sztuka zawsze warta jest odświeżenia? Inne przecież są już upodobania i oczekiwania. Przez te lata wiele się na świecie zdarzyło w różnych dziedzinach życia. Nie tylko w kulturze czy sztuce. W naszych oczekiwaniach na pewno mniej dziś jest miejsca przeznaczonego na bulwarowo-farsowe komedyjki, choć jak na ironię, teatry - nawet te „poważne” - coraz częściej po nie sięgają.

Jak przystało na twórczość Murray'a Schisgala, amerykańskiego nowelisty, powieściopisarza, scenarzysty (jego scenariusz komedii kinowej „Tootsie” (1982) w reż. Sydneya Pollacka z pamiętną kreacją Dustina Hoffmana odniósł fenomenalny sukces) i dramaturga, fabuła jego sztuk parodiuje, prześmiewa wszystko i wszystkich od pięćdziesięciu lat. Jego komedie są swoistą mieszaniną elementów teatru bulwarowego, absurdu, cyrku i czarnego humoru.

Sztuka Schisgala zatytułowana „Luv” (żargonowe zniekształcenie słowa „Love”) o pseudointelektualistach - niedojrzałych emocjonalnie 30-latkach doczekała się wielu adaptacji. Tytuł miał zostać spopularyzowany także dzięki filmowi z 1967 roku, ale ekranizacja w reż. Clive'a Donnera, w obsadzie: Jack Lemmon, Peter Falk i Elaine May oraz w epizodzie Harrison Ford jako hipis-rozgniewany kierowca, okazała się komercyjną klapą. Podobno polska wersja tej sztuki stała się frekwencyjnym hitem sezonu artystycznego 1966/67, była znakomita i ogromnie bawiła, a swego czasu, wyreżyserowana przez ówczesnego dyrektora - Zygmunta Bielawskiego, znalazła się także w repertuarze jeleniogórskiego Teatru im. Norwida (premiera: 11 października 1992), ze znakomitym Piotrem Konieczyńskim (Milt), Waldemarem Obłozą (Harry) i Judytą Paradzińską (Ellen). A potem bardzo szybko popadła w zapomnienie. Dziwnym trafem, gdy po wielu latach na krajowych scenach zaprzestano grać „Luv”, w ubiegłym roku mniej więcej w tym samym czasie dwaj producenci postanowili na nowo „odkurzyć” dzieło Schisgala i powstały dwie różne inscenizacje teatralne. Oczywiście, w innej reżyserii i w innej obsadzie.

Jedną wersję „Się kochamy” w wykonaniu impresaryjnego Ale! Teatr-u z Warszawy, w tłumaczeniu Adama Tarna i z udziałem Edyty Olszówki, Rafała Cieszyńskiego i Lesława Żurka, wyreżyserował Dariusz Taraszkiewicz (rok temu gościł w Teatrze im. Norwida ze sztuką Catherine Aigner „Zamknięty świat” z Krystyną Sienkiewicz w roli głównej – przyp. red.), a oficjalna premiera odbyła się 8 września ub. r. w stołecznym Teatrze Kamienica. Z kolei druga realizacja „Histerie miłosne” (spektakl był prezentowany 26 stycznia br. w hotelu Gołębiewski w Karpaczu – red.) firmy Tito Productions w przekładzie Bartosza Wierzbięty i reżyserii Piotra Jędrzejasa, gdzie odtwórcami ról byli: Magdalena Boczarska, Szymon Bobrowski i Bartłomiej Topa, miała premierę 8 listopada ub. r. w warszawskim Teatrze Studio Buffo.
Głównym elementem dekoracji „Się kochamy” jest deptak przy moście cztery mile za Chicago. Tutaj, po piętnastu latach, spotykają się dwaj koledzy ze szkolnej ławki - Harry Berlin (Lesław Żurek) i Milt Manville (Rafał Cieszyński). Jest to moment kiedy jeden z nich, ledwo funkcjonujący Harry, chce skoczyć z mostu do wody. Po wylewnym powitaniu, niedoszły samobójca Harry prezentuje koledze sprzed lat kolejne stany kliniczne upadku, którym się upaja.
Z kolei pełen życiowego optymizmu Milt znudzony jest paroletnim małżeństwem z Ellen (Edyta Olszówka), zakochał się i chce poślubić młodą kobietę o imieniu Linda. Milt wpada na pomysł zeswatania Ellen i Harry'ego, „podrzuca” więc żonę napotkanemu koledze sprzed lat. Ellen akceptuje pomysł męża. Ellen i Harry ulegają wzajemnemu urokowi i pobierają się.
Rok później, Milt i Ellen spotkają się na moście. Ich obecne małżeństwa okazały się być pomyłką. Ellen zauważa, że jej nowy partner Harry jest okropnym współlokatorem, wyjątkowym nieudacznikiem, i w ogóle ma już dość monotonii życia małżeńskiego z Harry'm. Milt także odkrywa, że związek z Lindą nie jest szczęśliwy, a osobą, którą naprawdę kochał jest właśnie Ellen. Dawni małżonkowie stwierdzają, że wpadli z deszczu pod rynnę.
Milt, Ellen i Harry ulegają przemianie i emocjonalnej huśtawce nastrojów. Skrzy się dowcipem nie zawsze w dobrym guście. Jednak nawet jeśli niektóre żarty nie są najwyższych lotów, to w ogólnym zamieszaniu, można przymknąć na nie oko. Reżyser Dariusz Taraszkiewicz zadbał o to, by swojska atmosfera na scenie udzieliła się widowni wraz z kolejnymi odsłonami. Z barwną scenografią Wojciecha Stefaniaka konkurują kolorowe kostiumy Doroty Kalitowicz i świetnie współgrają z charakterem postaci.
„Się kochamy” to taka błaha, lekka i przyjemna komedyjka wykorzystująca popularność aktorów z TVP: Edyty Olszówki, Rafała Cieszyńskiego i Lesława Żurka. A że publiczność kocha serialowych bohaterów (stuprocentową niezależną finansowo kobietę sukcesu Polę Madejską w „Przepisie na życie”, sympatycznego, ale nieco fajtłapowatego policjanta Gibalskiego w „Ojcu Mateuszu” oraz informatyka Wojtka w „Przyjaciółkach”) - wszystko im wybaczy.
Edyta Olszówka dwukrotnie gościła na scenie Teatru im. Norwida grając w dwóch sztukach: „One” Pam Gems w reż. Krzysztofa Zaleskiego warszawskiego Teatru Komedia (2006) jako Viola, niedojrzała emocjonalnie, infantylna, chorująca na depresję i mająca lęk przed wychodzeniem z domu, oraz „Przygoda” Sándora Máraiego w reż. Krystyny Jandy stołecznego Teatru Polonia (2011) w roli lekarki dr Eszter Pálos zakochanej w profesorze (w tej roli Jan Englert). W „Się kochamy” nie przekroczyła granicy farsy i konsekwentnie ośmieszyła opiekuńczą zaborczość Ellen, kobiety nieprzeciętnie oczytanej, z komputerową pamięcią, wrażliwej i niezaspokojonej, żony wpierw Milta, potem Harry'ego. Ciekawym drobiazgiem jest w jej wykonaniu nucenie tradycyjnej kompozycji Tadeusza Suchockiego „Cztery mile za Warszawą” - nomen omen – piosenki warszawskiej z repertuaru Jaremy Stępowskiego.

Rafał Cieszyński rok wstecz z warszawskim Ale! Teatr-em wystąpił gościnnie w Teatrze im. Norwida w komediodramacie Catherine Aigner „Zamknięty świat” w reż. Dariusza Taraszkiewicza jako egocentryczny syn Filip. W „Się kochamy” zagrał swojego chłopa, któremu doskonale się powodzi i jest w ogóle - na wierzchu. Jego Milt swym spontanicznym i tryskającym komizmem godzi z udrękami żywota najbardziej sfrustrowanych i zdesperowanych widzów.

Lesław Żurek, którego pod koniec ub. r. w hotelu Gołębiewski w Karpaczu można go było oglądać w sztuce Marcina Szczygielskiego „Single i remiksy” w reż. Olafa Lubaszenki, gościł także w Teatrze im. Norwida z Teatrem Kamienica z Warszawy występując w roli niewidomego uzdolnionego muzycznie Dona w komedii romantycznej „Motyle są wolne” Leonarda Gorshe w reż. Zbigniewa Lesienia (2009). W „Się kochamy” w sylwetce Harry'ego przedstawia maskę klasycznego nieudacznika i hipochondryka, wydobywa gorycz i szorstkość pechowca, który nawet nieprzychylności losu umie wykorzystać dla swojej wygody i znaleźć schronienie przed niezgulstwem i egoizmem.

„Się kochamy” drwi z kompleksów i perypetii amerykańskich średniaków, ale w warstwie myślowej niewiele proponuje widzowi i nie zdumiewa już swą żywotnością. Sprawna realizacja obnaża mielizny scenariusza, który nie zaskakuje, ale przecież nie o to chodzi w farsie. Całość jest okraszana serią udanych gagów, Schisgal nie stroni nawet od czarnego humoru. Ot, zwyczajna opowieść o ludziach z bagażem doświadczeń szukających miłości, która bywa bezkrytyczna. Aktorskiemu tercetowi udało się mimo wszystko dodać lekkości i wdzięku tej sztuce, a nawet trochę finezji. Choć jakoś trudno uwierzyć, że napisana pół wieku temu inscenizacja, która miała premierę w 1964 roku na Brodway'u w reżyserii Mike'a Nicholsa, przyniosła Schisgalowi międzynarodową sławę, wytrwała aż 901 występów, zdobyła nominację do nagrody Tony w 1965 dla najlepszej sztuki oraz dla najlepszego autora roku i ugruntowała karierę aktorską Alana Arkina, Anne Jackson i Eli Wallach.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (7)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
507
Tak
24%
Nie
41%
Czasami
25%
Nie chodzę
11%
 
Głos ulicy
Nie chodzę do fryzjera, bo fryzjer przyjeżdża do mnie
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Przebudowy i remonty
 
Kilometry
Pociągiem do Karpacza już w czerwcu
 
Aktualności
Życzenia dla mieszkańców Piechowic
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group