Sobota, 20 kwietnia
Imieniny: Agnieszki, Czesława
Czytających: 11538
Zalogowanych: 17
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Dolny Śląsk: Igranie ze śmiercią

Piątek, 15 października 2004, 0:00
Aktualizacja: Piątek, 27 stycznia 2006, 10:32
Autor: Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy w bardzo podobny sposób
zginęli dwaj młodzi chłopcy. Obaj zostali przejechani na drodze. Obaj byli po
alkoholu, nie sami, z kolegami. Wszyscy zadają sobie pytanie - czy to był
makabryczna zabawa, czy tragiczne wypadki?

W Świdnicy aż huczy od plotek i domysłów na temat śmierci
20-letniego Dawida. 1 października zginął pod kołami samochodu na przejściu dla
pieszych na rogatkach miasta. Nie został potrącony, tylko przejechany. 20-latek
leżał na drodze. Dlaczego?Zakład, zabawa w kładzenie się na jezdni i
uciekanie przed nadjeżdżającym samochodem - o tym mówią wszyscy. Ale czy tak
było nie wie tak naprawdę nikt.

Nagle usiadł na pasach.

Policja przesłuchała kilku świadków.- Wszyscy mówią, że
szli w grupie. Dawid nagle usiadł na jezdni, na pasach, a potem się położył -
mówi Katarzyna Czepil ze świdnickiej policji. - Nikt nie wie, dlaczego. Zanim
ktokolwiek zdążył zareagować, podnieść go z jezdni, nadjechało auto. Chłopak
zginął.Przy przejściu dla pieszych koło stacji Shell codziennie pali się
kilka zniczy. Ludzie przechodząc obok nich często się zatrzymują. Niektórzy
komentują.Na rodzinnym podwórku Dawida sąsiedzi nie mówią o niczym innym.
Ale nikt nie chce się przedstawić.- Tak wszyscy mówią, że się wygłupiali
chłopaki, zakładali, kto dłużej wytrzyma na drodze przed samochodem. I doszło do
tragedii. A kolegów to on miał różnych, często tu przychodzili, nawet z
pobliskich wieżowców - mówi siostra jednej z sąsiadek z bramy obok. - Ale niech
pani zapyta jego najlepszych kolegów. O, tam stoją.Pod garażami stoi dwóch
młodych chłopaków.- Nie mamy o czym rozmawiać - rzuca jeden. Drugi jest
jednak bardziej rozmowy, choć też za wiele powiedzieć nie chce.

To bzdury!

- To niepodobne do Dawida, to nie mogła być taka zabawa - mówi
krótko ostrzyżony blondyn. - Ja w to nie wierzę. To wszystko jakieś bzdury.
Znaliśmy się od lat. On nie mógł zrobić czegoś tak głupiego.Prokuratura
czeka na wyniki sekcji zwłok chłopaka. Z tego co mówią świadkowie, Dawid
wcześniej pił alkohol, był na jakieś imprezie. Zasłabł na pasach, czy ktoś go
namówił, żeby się na nich położył? A może się z kimś założył? Domysłów jest
wiele.- Czekamy na wynik sekcji zwłok, a postępowanie trwa - mówi prokurator
Bartosz Biernat z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy. - Ale nie ma podstaw żeby
stwierdzić, że zdarzenie mogło być następstwem zabawy na jezdni.

Co się wydarzyło w Pszennie?

A jednak tę sprawę wiąże się z innym, równie tragicznym i
tajemniczym wypadkiem, który wydarzył się 31 lipca w Pszennie, miejscowości
odległej od Świdnicy o kilka kilometrów. O tej tragedii policja mówi właśnie, że
to była zabawa, wygłupy na jezdni. Ale ani rodzina zmarłego Piotra, ani jego
najbliżsi przyjaciele, którzy byli z nim wtedy na drodze, się z tym nie
zgadzają.- Szliśmy w trójkę, ja, kolega Michał i Piotrek, my poboczem,
Piotrek środkiem drogi - mówi Michał, kuzyn Piotra. - Mieliśmy już schodzić w
lewo, w stronę domu, w którym mieszkał Piotrek. Nagle zobaczyliśmy z góry
pędzące auto. Musiało jechać naprawdę szybko, ponad setkę. Potem był straszny
huk. Obejrzeliśmy się, a Piotrek już leżał na drodze.- Nie kładliście się na
jezdni, tak jak mówi policja?- Nie, nigdy się w taki sposób nie bawiliśmy,
to był po prostu nieszczęśliwy wypadek - kończy chłopak, chowając twarz w
dłoniach.Ale nawet w samym Pszennie ludzie gadają o zabawach chłopaków. Że
niby jakaś inna grupa kładła się na jezdni w pobliżu cukrowni, jeszcze ktoś się
wygłupiał na ul. Nadbrzeżnej. Że takie zabawy były już wcześniej.

Dlaczego nikt nic nie powiedział?

- Ja w to nie wierzę - mówi stanowczo Stanisław Tabor, ojciec
Piotra. - Teraz tak wszyscy mówią - a czemu nikt nie przyszedł wcześniej i nie
powiedział: “Słuchaj, twój chłopak się głupio bawi, zrób coś z tym”. Skoro
ludzie coś wiedzieli, to czemu nie powiedzieli? Ale Piotrek taki nie był, on
miał plany na przyszłość, pracę. Nie wierzę, żeby mój syn się zakładał czy w
taki sposób bawił. To zwykłe plotki.Jacek, najstarszy brat Piotra, uważa, że
winny śmierci 19-latka jest przede wszystkim kierowca. Rozpędzone auto, które
przejechało chłopaka, nawet się nie zatrzymało. Kierowca miał się sam zgłosić na
policję kilka godzin później. Twierdzi, że nie wiedział, co przejechał. Wypadek
wydarzył się w nocy. Droga, którą szli chłopcy, to ruchliwa trasa w kierunku
Wrocławia. Mimo ograniczeń do 50 km/godzinę kierowcy, zwłaszcza w nocy, jeżdżą
tędy bardzo szybko.- Może i chłopaki się wygłupiali, może szli środkiem
drogi, ale to nie zmienia faktu, że kierowca najechał człowieka i uciekł, nie
zatrzymał się, nie sprawdził, co się stało - mówi Jacek Tabor. - Tak się chyba
nie robi.Agnieszka, siostra jednego z kolegów, którzy byli wtedy z Piotrem,
udzielała mu pierwszej pomocy.- Piotrek umierał na moich rękach - mówi
dziewczyna. - Oni nawet nie byli bardzo pijani, mieli 0,3-0,4 promila alkoholu,
wypili po dwa piwa. Wierzę w to, co chłopcy mówią: że to był nieszczęśliwy
wypadek.

Prokuratura wciąż wyjaśnia.

Ale jak było naprawdę - właściwie nikt do końca nie wie.
Rodzina czeka na wyniki postępowania w prokuraturze. Nigdy nikt nie miał
pretensji czy jakiegoś żalu do chłopców, którzy byli wtedy z Piotrem.-
Chcemy się dowiedzieć, co się wydarzyło - podkreślają z determinacją bliscy
Piotra. - Gdyby przynajmniej ten kierowca się zatrzymał, nie mielibyśmy do niego
żalu. Ale on uciekł.- Postępowanie przygotowawcze jest kontynuowane - mówi
prokurator Biernat. - Ale i tu nie ma żadnych podstaw aby uznać, że przyczyną
tego wypadku mógł być zakład czy nieodpowiedzialna zabawa.Śmierć Piotra
wstrząsnęła małą miejscowością. Tym bardziej, że pochodzi z normalnej,
zwyczajnej rodziny. Jego starsi bracia mają własne rodziny, młodszy jeszcze się
uczy. Piotr był takim samym, zwyczajnym chłopakiem, dobrym kolegą z osiedla.
Ojciec, co sam podkreśla z dumą, nie boi się żadnej pracy. Teraz pracuje w
oborze. Wstaje o 2 nad ranem, zajmuje się bydłem. - Żadna praca nie hańbi -
mówi. Matka Piotra jest w Niemczech.W Pszennie wszyscy się znają. Nie ma tu
ani większego bezrobocia, niż w innych podobnych miejscowościach, ani większych
problemów. Młodzież, jak wszędzie, spotyka się w parku, pije czasami piwo, albo
idzie do knajpy.

Ogłoszenia

Czytaj również

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy uważam że Poczta Polska:

Oddanych
głosów
147
wymaga dużej restrukturyzacji
61%
wymaga likwidacji
22%
jest dobrze jak jest
17%
 
Głos ulicy
Zagłosujemy na obecnego burmistrza
 
Miej świadomość
Czy warto dopłacać?
 
Rozmowy Jelonki
Dzieci wypoczywały w Brennej
 
112
Był poszukiwany aż trzema listami gończymi!
 
Polityka
Tusk popiera Łużniaka!
 
Aktualności
Łatają Karłowicza
 
Aktualności
Kładą asfalt na Wolności
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group