Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 9323
Zalogowanych: 24
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Dożywocie dla wampira z Kowar

Środa, 3 grudnia 2008, 14:30
Aktualizacja: 15:53
Autor: Angela/TEJO
JELENIA GÓRA: Dożywocie dla wampira z Kowar
Fot. KMP
Oskarżony o brutalne zabójstwo dwóch kobiet Adam Z. usłyszał dziś wyrok Sądu Okręgowego. Z więzienia nie wyjdzie do końca życia, a dopiero po 30 latach będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie.

Z. w czerwcu ubiegłego roku zabił i zgwałcił dwie kowarzanki. Ich zwłoki ukrył w studzience kanalizacyjnej. Zabrał też niewielkie kwoty pieniędzy. Zaniepokojone nieobecnością kobiet członkowie ich rodzin sami dokonali po kilku dniach makabrycznego odkrycia. Policja szybko wytypowała sprawcę, który przyznał się do winy.

- Sprawcy zarzucono popełnienie zabójstw ze szczególnym okrucieństwem oraz w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Przyznał się do zbrodni. W przeszłości był karany za rozbój oraz przestępstwa przeciwko mieniu - poinformowała nadkom. Edyta Bagrowska z policji. Wyrok nie jest prawomocny.

Analizując psychikę zbrodniarza psychologowie, zwolennicy teorii, że osobowość człowieka kształtuje się w dzieciństwie, z satysfakcją odnajdą w przypadku Adama Z. potwierdzenie swoich przekonań. Mężczyzna urodził się w sierpniu 1973 roku w Kowarach. Nie był szczęśliwym dzieckiem. Jego rodzice, zarówno matka, jak i ojciec nie stronili od alkoholu. Nawet kilka razy dziennie urządzali w domu libacje, po których niejednokrotnie dochodziło do bicia i awantur.

Zgwałcił go ojciec
Ojciec podnosił rękę nie tylko na matkę, ale również na dzieci, wówczas Adama i jego młodszego o sześć lat brata Arka. Ich mieszkanie często odwiedzała policja wzywana przez sąsiadów, którzy nie mogli już słuchać łomotu tłuczonych mebli i krzyków bitych dzieci. Jak wyznała matka zabójcy, kiedy Adam miał sześć lat, był wykorzystywany seksualnie przez swojego ojca, o czym kobieta miał się dowiedzieć cztery lata po zdarzeniu.

Chłopcu nikt wówczas nie udzielił pomocy psychologicznej. Ojciec za przemoc w rodzinie trafił w końcu do więzienia. Jednak sytuacja w domu odbiła się szerokim echem na psychice Adama Z. i jego stosunku do obowiązków szkolnych. Chłopak od początku nie radził sobie w ławce. Kiedy nie zdał do klasy drugiej, sytuacją dzieci zaczęli się interesować pracownicy szkoły i opieki społecznej. W wieku dziesięciu lat Adam z bratem trafili do Domu Dziecka, gdzie spędzili 8 miesięcy.

Rok później matka chłopców zapoznała kolejnego mężczyznę, obecnego męża Wiesława P. Na świat przyszły przyrodnie siostry Adama, Magda, która obecnie ma 22 lat i Agnieszka, która ma dziś lat 20. Nowy partner matki nie okazał się lepszym opiekunem dla dzieci, ani dla żony. Nie wylewał za kołnierz, wcześniej był też karany sądownie i skazany na karę więzienia. W takim otoczeniu dorastał Adam, który z każdym rokiem zaczął wrastać w najbliższe mu środowisko.

Jehowici nie pomogli
Zaczął pić i stał się agresywny do tego stopnia, że rodzina odizolowała go siebie. Początkowo mieszkał on w osobnym pokoju, a później w załatwionej mu przez rodziców kawalerce. Kiedy był pijany stawał się nieobliczalny. Rzucał wszystkim co wpadło w jego ręce, bił innych członków rodziny i nie chciał się leczyć. Kiedy przeprowadził się do kawalerki zaczął sprowadzać tam swoich kolegów od kieliszka i mieszkanie szybko zamienił w pijacką melinę. Niejednokrotnie dochodziło tam do makabrycznych zdarzeń. Któregoś razu żeby wyłudzić pieniądze przypalił gościa żelazkiem.

Pomóc próbowali mu wyznawcy Jehowy. Pod ich wpływem przez krótki czas Adam Z. starał się zmienić swoje życie, jednak nałóg wygrał i kowarzanin zerwał kontkakty z prozelitami. Znowu zaczął pić i staczać się w przepaść moralną. W 1992 roku został skazany na rok więzienia, bo kradł m.in torebki na wyrwę, a dwa lata później raz trafił przed sąd również za kradzieże i rozboje. Nakładane kary więzienia nie robiły na nim jednak większego wrażenia.

Kiedy wychodził zza krat, zachowywał się tak jak wcześniej. Zastraszał i okradał przechodniów. Włamywał się do mieszkań, skąd kradł wartościowe przedmioty i alkohol, a raz włamał się nawet do przedszkola. Kiedy w 7 lipca 2000 roku napadł w Kowarach na kobietę, przewrócił ją na ziemię i przyłożył jej nóż do szyi, po czym okradł ją, sąd skazał go na 5 lat i sześć miesięcy pozbawienia wolności. Trafił wówczas do zakładu Karnego w Kłodzku, gdzie odbył niemal całą karę.

Porządkował życie
Po powrocie spod celi Adam Z. sprawiał wrażenie człowieka, który chce coś w swoim życiu zmienić. O ile wcześniej podejmował tylko pracę dorywczą i liczył głównie na pieniądze z Miejskiego Ośrodka Pomocy, o tyle po odsiedzeniu wyroku w Kłodzku, zaczął szukać stałego zajęcia. Przestał pić, odizolował się od kolegów meliniarzy i chodził na spotkania anonimowych alkoholików. Jedynymi osobami, które przychodziły do jego mieszkania była najbliższa rodzina, jego kolega oraz kobieta. Pewna kowarzanka znana z pociągu do alkoholu, nadpobudliwości seksualnej i choroby psychicznej.

Sąsiedzi nie mieli do niego jednak żadnych zastrzeżeń. Ich zdaniem stał się grzeczny, spokojny, miły. W 2006 roku zaczął na stałe pracować w jednej z firm budowlanych w Kowarach jako pracownik budowlany w pełnym wymiarze godzin od 7.00 do 17.00 za 7 złotych za godzinę. Wraz z podjęciem tej pracy przerwał terapię dla alkoholików, bo jak tłumaczył, nie miał już na to czasu. Był z pracy bardzo zadowolony, chodził do niej chętnie i cieszył się, że może pracować.

Dzięki umowie o pracę kupił sobie meble na raty. Sąsiedzi mówili, że zachowywał się tak, jakby chciał na nowo ułożyć sobie życie. Bez problemu przechodził kolejne badania lekarskie, które umożliwiały mu kontynuowanie pracy. 1 marca 2007 roku przedłużono mu umowę na kolejny rok. Kiedy wszytko pozornie układało się w najlepszym porządku, w psychice Adama Z. zaczęły się pojawić urojenia, którym upust dał już kilkanaście miesięcy później.

Czas zbrodni
Adam Z. na kilka miesięcy przed zabójstwami sprzed roku prowadził samotniczy tryb życia. Nikt nawet nie przypuszczał, że jest on zdolny do popełnienia takich zbrodni. Niepokojącym sygnałem okazała się nie przejawiana wcześniej skłonność do ekshibicjonizmu. Z. rozbierał się do naga w miejscach, gdzie kilka tygodni później zabił dwie kowarzanki. Raz nagiego przyłapała go policja. Wówcza mężczyzna tłumaczył się, że rozebrał się do kąpieli w znajdującym się niedaleko zalewie. Ale nie była to tylko niewinna kąpiel…

21 czerwca 2007 roku Adam Z. poszedł do pracy ale został tam tylko przez godzinę, po czym nikomu nic nie mówiąc, oddalił się i już tam nie wrócił. Po godzinie 15 wyszedł z domu i poszedł w okolice Nowego Dworku. Leżał na trawie, kiedy ze szpitala w Bukowcu wracała jego pierwsza ofiara, Dorota K. Kobieta początkowo minęła go, ale ten dogonił ją złapał za gardło i zaczął dusić.

Trzymając ją za szyję przeciągnął ją kilkanaście metrów dalej w ustronne miejsce i tam kazał się jej rozebrać do naga. Chwile później zrobił to samo. Zaczął ją całować, a kiedy ta zawołała o pomoc zadał jej kilka ciosów tępym narzędziem w głowę, po czym zgwałcił ją. Przeszukał jej torebkę, gdzie znalazł 42 złote, które ukradł. Ciało zaciągnął koło studzienki kanalizacyjnej. Tam znalazł kamień, którym zadał ofierze kilka kolejnych ciosów, po czym wrzucił ciało do studzienki razem z ubraniami. Wszystko nakrył gałęziami.

Po tym bestialskim zabójstwie wrócił do domu. Z późniejszych ustaleń wynika, że próbował się nieskutecznie otruć tabletkami: dostał tylko niestrawności. W międzyczasie w okolice miejsca, gdzie dokonał zabójstwa, przychodził wielokrotnie. 6 lipca pojawił się tam kolejny raz… Tę drogą – jak zazwyczaj – do pracy do kowarskiej fabryki dywanów szła również na drugą zmianę Ewa E. Nigdy tam jednak nie dotarła.

Adam Z. zaszedł jej drogę i dusząc ją, zadał jej kilka silnych ciosów ręką i telefonem komórkowym w twarz, wskutek czego kobieta zmarła. Następnie zaciągnął jej ciało w okolice studzienki, gdzie wcześniej schował zwłoki pierwszej ofiary. Rozebrał je, dotykał i zaczął się nad nim onanizować. Później wrzucił je również do studzienki razem z ubraniem. Kiedy ciało nie chciało się zmieścić w ciasnej studzience, próbował je wepchnąć kijem.
Będzie kara

Rodzina Ewy od momentu dowiedzenia się, że kobieta nie dotarła do pracy, rozpoczęła poszukiwania. Najbliżsi ofiary wiedzieli, że lubiła ona chodzić po lesie na spacer i tam rozpoczęła poszukiwania. 7 lipca o godzinie 19.30 konkubent Ewy i dwóch innym mężczyzn znaleźli studzienkę z ciałami kobiet. O sprawie natychmiast powiadomili policję. W gronie podejrzanych znalazł się Adam Z., który wcześniej znał jedną z ofiar i wyszedł niedawno z więzienia. Następnego dnia zatrzymano Adama Z., który przyznał się do zabójstwa kobiet na tle seksualnym. Podczas wizji lokalnej zwyrodnialec ze spokojem opowiadał, w jaki sposób zabijał i przeciągał do studzienki swoje ofiary.

Po rozejściu się wieści o zabójstwach na policję zgłosiła się jeszcze jedna kobieta, która w lipcu 2007 roku w Kowarach znalazła się przejazdem. Twierdzi, że między 4 a 6 lipca Adam Z., którego wcześniej nie znała, kiedy spacerowała, najpierw się jej przyglądał, a później gonił ją przez park. Na szczęście udało jej się uciec. Wówczas nie myślała o nim jak o zabójcy. Rozpoznała go jednak podczas konfrontacji. Wówczas okazało się, że jest on zwyrodniałym zabójcą, który pozbawił życia dwie kobiety w wieku 42 i 44 lat. Trzecia ofiara może tylko dziękować Bogu, że żyje.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (32)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
421
Tak
22%
Nie
39%
Czasami
26%
Nie chodzę
12%
 
Głos ulicy
Dlaczego biegają?
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Mroczne opowieści nadchodzą
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
 
Piłka nożna
Jedziemy na Euro, ale w grupie czekają potęgi! [PLAN]
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group