Czwartek, 25 kwietnia
Imieniny: Jarosława, Marka
Czytających: 13970
Zalogowanych: 21
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: Cieplicki wirydarz

Poniedziałek, 3 czerwca 2019, 7:05
Aktualizacja: 16:15
Autor: Stanisław Firszt
Jelenia Góra: Cieplicki wirydarz
Wirydarz (2017 rok)
Fot. Archiwum S. Firszta
W dawnych wiekach szczególną rolę w zabudowaniach klasztornych pełnił wirydarz (łac. Viridarium – gaj, park od viridis – zielony). Był to kwadratowy lub prostokątny ogród lokowany w samym centrum klasztoru, wewnątrz jego zabudowań. Był geometrycznym sercem obiektu zamkniętego dla świata zewnętrznego. Znajdował się na terenie oddzielonym murami i budynkami od świata zewnętrznego, przez co był miejscem szczególnym.

Wypełniał go ozdobny ogród będący Ogrodem Bożym. Urządzenie wirydarza było zgodne z przyjętym planem wg reguły benedyktyńskiej, opartym na geometrycznym podziale tego wydzielonego terenu. Według tej reguły, wirydarz kwadratowy miał boki równe o długości ok. 30 m . Wzorcowym przykładem takiego założenia jest wirydarz w klasztorze benedyktyńskim Sankt Gallen, powstały w 820 roku, po synodzie biskupów w Akwizgranie w 817 r.

Obiekt pocysterski w Cieplicach organizacyjnie nie był klasztorem lecz prepozyturą klasztoru w Krzeszowie, ale zbudowany był wg przyjętych zasad. Wzniesiono go w ciągu ok. stu lat na przełomie XVI i XVII wieku. Jego centralnym punktem był właśnie wirydarz. Cystersi twierdzili, że wirydarz założony na planie kwadratu przypomina symbolicznie o czterech rzekach opływających raj, tj. Piszon, Gichon, Chiddekel i Perat. Układ ścieżek w wirydarzu to cztery ścieżki po obwodzie (symbolicze wspomniane wyżej rzeki) i cztery osiowo ułożone w stosunku do siebie prostopadle lub przekątnie, które symbolizują czterech ewangelistów, tj. św. Marka, św. Łukasza, św. Mateusza i św. Jana. Układ wewnętrzny ścieżek tworzył krzyż. Ścieżki schodziły się w środku, gdzie znajdował się punkt centralny (drzewo, rzeźba lub studnia). Niektóre wirydarze posiadały dodatkowo studnię, do której prowadziły cztery ścieżki, symbolizujące cztery cnoty kardynalne (roztropność, sprawiedliwość, wstrzemiężliwość i męstwo).

Wirydarze zakładano bowiem, wg wizji przesiąkniętej religią. Miały to być substytuty raju. Obsadzano je wieloma roślinami. Taki zamknięty, niewielki ogród miał znaczenie symboliczne wyobrażające utracony raj. Panowała tu cisza i spokój dające możliwość kontemplacji, medytacji i spokojnej modlitwy, a jednocześnie uniesienia, ascezy i pokuty.

Wirydarz klasztorny prepozytury cieplickiej powstał zapewne w XVII wieku. Niestety nie wiemy, jak dokładnie wyglądał, ani jakimi roślinami był obsadzony. Istniejące ryciny odnoszące się do widoku klasztoru, powstałe w XVII i XVIII wieku, ze względu na swoją schematyczność nie dają wyobrażenia, jak miejsce to wyglądało w czasach, kiedy zajmowali się nim i wykorzystywali go cystersi. Najdokładniejszy, choć bardzo schematyczny jego wizerunek, przedstawiony jest na rysunku Friedricha Bernharda Wernera, z ok. 1750 roku.

Wraz z kasatą majątków kościelnych, m.in. zakonów w 1810 roku, przestał funkcjonować klasztor cystersów w Krzeszowie, a co za tym idzie i jego prepozytura w Cieplicach. Przez pewien czas pusty obiekt nie był doglądany i wykorzystywany. Prawdopodobnie degradacji uległ też wirydarz, który niepielęgnowany, zarósł, a rosnące tu wcześniej rośliny zdziczały lub zostały wyrwane.

Dopiero pod koniec 1 połowy XIX wieku teren dawnego wirydarza nieco uporządkowano ze względu na fakt, że w dawnych zabudowaniach klasztornych zaczęła funkcjonować Biblioteka Majoracka. Nie wiadomo jak wyglądał wówczas wirydarz, bowiem nie zachowała się żadna ikonografia tego terenu z końca XIX i 1 poł. XX wieku. Najprawdopodobniej ogród ten zatracił swoje pierwotne i symboliczne funkcje. Być może zmieniono jego układ ścieżek i ustawiono tu szopy magazynowe.

Po 1945 roku, część klasztorną od południa przejął Zakon Pijarów, który organizował w Cieplicach Śląskich Zdrój, polską parafię katolicką. Część północną klasztoru przejęło Uzdrowisko Cieplice wraz ze znajdującymi się tam zbiorami i dawną Biblioteką Majoracką Schaffgotschów. Wirydarz, choć uporządkowany, nota bene nie był już wirydarzem lecz wewnętrznym dziedzińcem gospodarczym. Po nieudanym epizodzie utworzenia w tej części klasztoru Biblioteki im. Samuela Bandtkego, wszystkie próby uratowania zbiorów "spaliły na panewce". Najpierw wywieziono stąd księgozbiór, a do 1952 roku pozostałe obiekty mające wartość muzealną i zabytkową. Tę część klasztoru wykorzystując, np. XIX-wieczne regały i sprzęty zamieniono na magazyny gospodarcze, warsztaty stolarskie i pralnię Uzdrowiska.

Umieszczono tu również agregat prądotwórczy i magazyny Zakładowego Oddziału Obrony Cywilnej na wypadek wojny (spodziewano się atomowej). Właściwie nie dbano tu o nic. Dziwnym trafem, cały obiekt klasztorny należący do Uzdrowiska znalazł się poza ochroną konserwatorską, badawczą i turystyczną. Przestał funkcjonować w świadomości społecznej, historycznej i kulturalnej. Stąd brak go we wszystkich opracowaniach zabytków, najpierw w Cieplicach Śląskich Zdroju, a później Jeleniej Góry. Ta zmowa milczenia i braku opieki nad tym wspaniałym obiektem doprowadziła do jego wielkiej dewastacji i zniszczenia. Dotyczyło to również wirydarza, a właściwie wewnętrznego dziedzińca. Stały tam szopy, składowano różne niepotrzebne sprzęty, funkcjonowała zewnętrzna winda a właściwie wyciąg towarowy do magazynów na pierwszym piętrze. Stały tam też zniszczone, przeniesione z parku ławki dla odpoczynku pracowników Uzdrowiska. Leżały deski, śrubki i złom. Rosły tam małe drzewka owocowe, między którymi siostry zakonne rozwieszały na sznurkach pranie, a na części stojących tu bud, rosły krzewy dzikich winogron. Wszystko zarośnięte było chwastami, a wlot do kamiennej studni (na poziomie przyziemia) przykryty był grubą blachą.

Wszystko to razem dawało obraz przysłowiowej "nędzy i rozpaczy". Trudno było sobie wówczas wyobrazić, jakie piękno kryje się za tą fasadą niedbalstwa, bałaganu i braku odpowiedzialności za zabytki.

Dopiero starania podjęte przez Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze w 2008 roku o nową siedzibę, które w 2009 roku zostały wsparte przez ówczesny zarząd Uzdrowiska i Konserwatora Zabytków, a w końcu władze Miasta Jeleniej Góry, zmieniły całkowicie los, tego jednego z najpiękniejszych obiektów zabytkowej architektury w całej Kotlinie Jeleniogórskiej.

Projekt odbudowy klasztoru, pt. "Zespół pocysterski w Jeleniej Górze – Cieplicach" uzyskał dofinansowanie z zewnątrz i w 2010 roku rozpoczął się remont i adaptacja obiektu na cele muzealne. W latach 2011 – 2013 odsłonięto zachowane tu freski barokowe, a cały remont zakończył się w 2013 roku.

Nie mając do dyspozycji żadnych materiałów archiwalnych dotyczących pierwotnego wyglądu wirydarza, firma wrocławska Archikon Anna Kościuk wykonała projekt ideowy tego miejsca, w oparciu o podobne założenia zgodne z regułą benedyktyńską z uwzględnieniem istniejącej tu XVII-wiecznej studni kamiennej. W ten sposób Zespół pocysterski odzyskał najważniejsze miejsce, serce dawnego klasztoru. Muzeum i Kolegium Zakonu Pijarów pozyskały reprezentacyjny, ozdobny dziedziniec (dawny wirydarz) cieszący oczy wszystkich zwiedzających to miejsce.

Na Dolnym Śląsku funkcjonuje niewiele dobrze utrzymanych wirydarzy w dawnych zabudowaniach klasztornych. Należą do nich, m.in. wirydarz w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich we Wrocławiu, w Muzeum Architektury we Wrocławiu, w Klasztorze Franciszkanów w Złotoryi i oczywiście w Muzeum Przyrodniczym w Jeleniej Górze i Kolegium Zakonu Pijarów.

Ten nasz, chociaż nie oryginalny, jest dobrze odtworzony (za wyjątkiem "centralnie" rosnącego drzewa - świerku). Projektując ścieżki krzyżujące się po jego środku, nie wzięto pod uwagę rosnącego tu niewielkiego świerka, który w efekcie znalazł się nieco poza punktem centralnym wirydarza. Gdy drzewo było jeszcze niewielkie, nikomu to nie przeszkadzało, ale z czasem jego gałęzie utrudniały przejście. Kiedy trwała jeszcze budowa można było to zmienić, ale nikt nie słuchał próśb przyszłego użytkownika, tj. Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze, aby drzewo to przesadzić (a było to wówczas bardzo proste). Pozostawiono tę sprawę bez realizacji.

Na pytanie muzealników do głównego projektanta: "Pani Aniu, dlaczego tak się stało?", otrzymali oni prostą i rozbrajającą odpowiedź: "Bo tak mi wyszło!". Mimo tego, jest to piękne miejsce, godne odwiedzenia i jednocześnie uszanowania. Jest to bowiem swego rodzaju ołtarz skierowany do nieba, przy którym przez kolejne stulecia modlili się przebywający tutaj cystersi.

Twoja reakcja na artykuł?

13
93%
Cieszy
0
0%
Hahaha
0
0%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
1
7%
Przeraża

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (3)

Dodaj komentarz
komentarz usunięty

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy uważam że Poczta Polska:

Oddanych
głosów
990
wymaga dużej restrukturyzacji
66%
wymaga likwidacji
18%
jest dobrze jak jest
16%
 
Głos ulicy
Zagłosujemy na obecnego burmistrza
 
Miej świadomość
Sąsiedzi w kieszeni Putina?
 
Rozmowy Jelonki
Dzieci wypoczywały w Brennej
 
Aktualności
Złapali podpalacza, ale Biedra zamknięta do odwołania
 
Kultura
Tańczyli w Sobieszowie
 
Piłka nożna
Puchar Polski: Gole i wypowiedzi trenerów
 
Karkonosze
Śnieżka, czyli po co idzie się w góry
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group