Do zdarzenia doszło 22 grudnia ubiegłego roku przy jednym z budynków przy ul. Kiepury na Zabobrzu. Tego dnia wieczorem pod blok podjechały wozy gaśnicze, w tym podnośnik. Jak się jednak okazało, strażacy nie zostali wezwani tam, aby gasić pożar lub też usuwać inne zagrożenie. Akcja była nietypowymi zaręczynami, jakie postanowił urządzić swojej wybrance jeden z druhów z OSP. Forma tej ceremonii, skądinąd oryginalna, nie przypadła jednak wszystkim do gustu. Jeden z lokatorów budynku uznając, że w tej sytuacji doszło do naruszenia porządku publicznego zgłosił sprawę na policję.
Uważam, że użycie wozów strażackich, które powinny służyć ratowaniu zdrowia i życia ludzkiego w ten sposób jest niedopuszczalne – mówi pan Krzysztof (dane do wiadomości redakcji). - Sytuacja jako żywo przypominała akcję gaśniczą wywołując duży stres u lokatorów. Auta bojowe blokowały pas ruchu, używano bezzasadnie sygnały świetlne i dźwiękowe. Odpalano również race. Co gorsze, gdy pytaliśmy strażaków co się dzieje, nie udzielali nam żadnych informacji. O tym, że nie była to akcja ratunkowa, ale impreza prywatna dowiedziałem się dopiero dzień później od jednego z sąsiadów.
Jako, że jeden z pojazdów marki Mercedes używanych podczas nietypowych zaręczyn to auto użyczone strażakom z Wiejskiej przez Urząd Miasta, ten musiał wyrazić to zgodę.
Wykorzystanie samochodu Mercedes we wspomnianej uroczystości rodzinnej nastąpiło za zgodą właściwego wydziału UM, która to zgoda była warunkowana oświadczeniem, iż nie naruszy to gotowości bojowej jednostki do realizacji zadań statutowych – informuje Cezary Wiklik z Urzędu Miasta. - Takie wykorzystanie pojazdu służbowego jest elementem tradycji pożarniczych we wszystkich jednostkach OSP w kraju. Oczywiście, UM nie poniósł z tego tytułu żadnych kosztów paliwa i in. Z kolei inne elementy uroczystości wskazane w pytaniu (odpalenie rac, użycie sygnałów dźwiękowych, itp.) to zdarzenia regulowane ogólnymi przepisami, do których w każdych okolicznościach muszą się dostosować uczestnicy i organizatorzy uroczystości.
Zarzutami mieszkańca budynku, w którym miały miejsce nietypowe zaręczyny zdziwiony jest naczelnik OSP z ul. Wiejskiej Grzegorz Liebersbach
Wszystko odbyło się zgodnie z procedurą, a na użycie auta mieliśmy zgodę Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta - mówi G. Liebersbach. - Myślę, że ten pan jest nieco przewrażliwiony, gdyż jak zdołaliśmy zaobserwować sytuacja innym lokatorom się podobała. Niektórzy bili nawet brawo. Droga cały czas była przejezdna, a kierowcy byli w autach i w każdej chwili mogli je przestawić gdyby ktoś chciał przejechać. Sygnały dźwiękowe zostały włączone dopiero, gdy wybranka naszego kolegi powiedziała „tak”. Podjeżdżając nie używaliśmy syren ani świateł alarmowych.
